Hiszpania,  Travel

Majorka w 3 dni

Planujesz przedłużony weekend na Majorce? Nie masz zbyt wiele czasu, a chcesz sporo zobaczyć? Przeczytaj ten post i może znajdziesz coś dla siebie!

Skąd się tam wzięliśmy i jak trafiliśmy?

Całkiem przypadkiem! Serio! 🙂 Wylot na Majorkę był jednym z naszych najbardziej spontanicznych wyjazdów jak do tej pory. Pewnego środowego wieczoru znalazłam dobrą ofetę na przelot liniami Eurowings do stolicy Palmy de Mallorca i tego samego tygodnia w sobotę o 4 rano siedzieliśmy już w samolocie…  Ze znalezieniem noclegu nie było zbytniego problemu, ponieważ był to maj, jeszcze przed właściwym sezonem. Naszą bazą wypadową był hotel JS Horizo w Can Picafort na północy wyspy. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie pogoda, przez cały czas towarzyszyło nam słońce i przyjemna temperatura 18-21 stopni.

Mimo, iż mieliśmy tam spędzić tylko 3 dni, od razu założyliśmy aktywne zwiedzanie wyspy wynajętym samochodem. Tym razem wybór padł na rodzimą wypożyczalnie Wiber, z której byliśmy bardzo zadowoleni.  Poniżej nasz plan, może kogoś z Was zainspiruje!

Playa de Muro

DZIEŃ PIERWSZY         Palma – Valldemossa – Sa Calobra i Torrent de Pareis- Can Picafort – Cap de Formentor

Na lotnisku wylądowaliśmy o 6 rano, zjedliśmy śniadanie i następnie odebraliśmy auto z wypożyczalni Wiber. Informacyjnie – tylko niektóre wypożyczalnie mają swoje biuro i parking bezpośrednio przy lotnisku. Reszta firm dowozi pasażerów do swojej bazy tzw. Shuttle Bus. Wystarczy udać się na parking i szukać busika oznaczonego nazwą waszej wypożyczalni. Kursują one praktycznie cały czas, wiec nie trzeba długo czekać. Baza firmy Wiber znajduje się około 15 minut drogi od lotniska, a same kwestie formalne trwały zaledwie kilka minut. Rezerwacji dokonaliśmy już wcześniej online.

Naszym pierwszym była Valldemossa, do której dojechaliśmy już o 8 rano. Było jeszcze bardzo wcześnie, świeżo po deszczu, miasteczko dopiero budziło się do życia. Miało to jednak swój klimat, w spokoju mogliśmy przejść się urokliwymi uliczkami, nie musząc przeciskać się pomiędzy turystami. Miasteczko jest urokliwe, miałam wrażenie, jakby czas zatrzymał się tu w miejscu. Jedną z głównych atrakcji jest muzeum Fryderyka Chopina, gdzie nasz rodak przebywał w 1838 roku w towarzystwie George Sand.

Valldemossa
Velldemossa

Z Valldemossy ruszyliśmy dalej do Sa Calobra i  wąwozu Torrent de Pareis. Już sama trasa jest bardzo widowiskowa i dostarczy Wam sporo emocji. Tak naprawdę jest to ciąg serpentyn przecinających góry Serra de Tramuntana, który został zaprojektowany przez Antonio Paretti w taki sposób, aby jak najmniej ingerować w naturę. Obowiązkowym przystankiem i punktem widokowym jest Nus de Sa Corbata (Węzeł Krawata), gdzie droga krzyżuje się sama ze sobą.

Punkt widokowy przy Nus de sa Corbata
Sztuczny zbiornik wodny na trasie do Sa Calobra

Gdy dotrzecie już do Sa Calobra na samym końcu znajduje się płatny parking, resztę trasy trzeba pokonać pieszo. Najpierw dojdziecie do malutkiej plaży przy porcie, jednak do głównej atrakcji trzeba przejść kawałek dalej. Mijając podświetlony tunel wydrążony w skale, ujrzycie plażę pomiędzy skałami. To tutaj ujście ma wąwóz Torres de Pareis.

Sa Calobra
Torrent de Pareis

Po dłuższym odpoczynku na plaży wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy już bezpośrednio do naszego hotelu w Can Picafort. Szybki check-in, posiłek, spacer wzdłuż plaży i dalej w drogę 🙂 Naszym ostatnim przystankiem tego dnia był Półwysep Formentor, gdzie jak wyczytałam, można zobaczyć jeden z najpiękniejszych zachodów słońca na wyspie. oglądaliśmy z Latarni morskiej na Cap de Formentor, najdalej na północ wysuniętym punkcie Majorki. Jest tutaj mały parking, nam udało się zająć ostatnie wolne miejsce i szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie, jak to wygląda w sezonie turystycznym.

Punkt widokowy na Półwysep Formentor

Formentor Lighthouse

DZIEŃ DRUGI Es Pontàs – Cala Llombards – Mondragó Natural Park

Kolejnego dnia przejechaliśmy praktycznie całe wschodnie wybrzeże wyspy, które słynie z urokliwych zatoczek i plaż pomiędzy skałami.  Es Pontàs to skalny most wystający z wody, idealne miejsce do zdjęć na Instagrama 🙂

Es Pontàs

Pomimo dość silnego wiatru pogoda cały czas dopisywała, dlatego postanowiliśmy spędzić trochę czasu na najbliższej plaży. Udaliśmy się do Cala Llombards i to miejsce najbardziej pozostało mi w pamięci.  W czasie naszego pobytu parking przy samej plaży był darmowy.  Miejsce jest dobrze zorganizowane, możecie wypożyczyć leżaki, jest też mała knajpka oraz ogólnie dostępne toalety.

Niecałe 10 minut drogi samochodem dotrzecie do miejscowości Ses Salines, a tam znajdziecie prześliczną restaurację Cassai. Nie mało, że jest bardzo klimatyczna, to też jedzenie mają znakomite! To tutaj zjadłam najlepsze jak dotąd krewetki w moim życiu 🙂 Miejsce nie należy do najtańszych, ale naprawdę warto! Znak jakości Ciastka 🙂

Cala Llombards

To miejsce mnie urzekło i jest jednym z moich ulubionych na wyspie. Obowiązkowo należy wspiąć się nieco wyżej, a tam takie widoki:

Cala Llombards
Zatoka przy Cala Llombards
Zatoka przy Cala Llombards

Po pożywnym późnym obiedzie dotarliśmy do Parku Naturalnego Mondrago, gdzie spacerem wśród lasu piniowego możecie odkryć kolejne dwie urokliwe plaże.

Mondragó Natural Park

DZIEŃ TRZECI Cala de Muro – Palma de Mallorca – Es Trenc – Calla Pi

Samolot powrotny do Hannoweru mieliśmy dopiero po godz. 22:00, więc cały dzień był do naszej dyspozycji. Po śniadaniu jeszcze raz przeszliśmy się wzdłuż plaży w Can Picafort, następnie wymeldowaliśmy się z hotelu i ruszyliśmy w stronę Cala de Muro.

Can Picafort

Stolica.. Palma de Mallorca.. chciałabym Wam coś więcej napisać, bo sporo naczytałam się o tym mieście, jednak godzinne poszukiwanie wolnego miejsca na parkingu i tłumy turystów skutecznie nas odstraszyły. Niestety nie udało nam się wejść do Katedry La Seu, ponieważ musielibyśmy czekać parę godzin w kolejce. Czuję pewien niedosyt, ale może jeszcze kiedyś będzie nam dane tam polecieć 🙂

Z widokiem na Katedrę La Seu

Po długim spacerze po mieście stwierdziliśmy, że mamy dość i chcemy jeszcze wykorzystać wolny czas, dlatego udaliśmy się 50 km na południowy-wschód w kierunku plaży Es Trenc. W przewodniku była opisywana jako rajska plaża z białym piaskiem i turkusową wodą. W czasie naszego pobytu strasznie mocno wiało, a niebo było zachmurzone, więc niestety nie dane było nam zachwycić się tym miejscem. Mając jeszcze trochę czasu, ruszyliśmy do ostatniego już punktu naszej podróży- Cala Pi. To kolejna urokliwa zatoczka z małą plażą, do której trzeba zejść schodami. Kolejne miejsce na Majorce, do którego mogłabym jeszcze wrócić 🙂

Cala Pi
Cala Pi przy zachodzie słońca

I tak, dość aktywnie, minęły nam 3 dni na Majorce. Przyznam się szczerze, że długo powstrzymywałam się od planowania wyjazdu właśnie w tym kierunku, ale teraz wiem, że niepotrzebnie. Majorka jest cudowna i bardzo chciałabym ram wrócić! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *